poniedziałek, 28 października 2013

Mruknięcie

Aha znów mruknął lekarz. Nic poza tym na u:mat polityki nie mówił, nakazał kupno lekarstw i odjechał.
Wypiłem pierwsze krople lekarstwa, w piersiach da-lej kluje siarczyście (przy silniejszym oddechu lub prze-glbnięciu na bok), ale widocznie twarz moja rokuje na-dzieje, bo kuzyn Stach zdobył się na prawdę: Wygląda.eś jak świnia zdychająca na różycę... Taki byłeś siny.
O jakieś dwieście metrów na zachód od zagrody wujostwa stoi solidny murowany budyneczek, przy którym jest przystanek kolejowy. W budyneczku zamieszkała dwunastoosobowa niemiecka Ochrona Kolei. 



Żołnierze tej Ochrony często bywają w domu wujostwa, przychodzą tak sobie, dla pogawędki. (nagadają się jak świnia z gęsią) czy po mleko. Często przez drzwi słyszę z kuch-ni miły głos Hansa. Był kelnerem w jakimś kabarecie we Frankfurcie nad Menem. Dziś, w drugi dzień Świąt, Stach poczęstował Hansa bimbrem, którego produkcja or:.bywa się na miejscu, a w zamian za serdeczny poczęstunek usłyszał wyznanie: Stach... Hier Kommunist krank...* Ja nic nie wiedzieć... Zwierz wiedzieć... Zwierz to wysiedleniec z Gdyni, mieszkający w do-mu Kwapnia na przeciwległym wzgórzu. W Wigilię, kiedy domownicy zajęci. krzątaniną przedświąteczną nie strzegli drzwi pokoju, Zwierz zajrzał tu, rzucił spojrzenie na mnie i cofnął się. Znał mnie z widzenia, zanim

filer Kommunist krank.., — Tu komunista chory...